piątek, 17 maja 2013

Napadł rower

Chciałam rower....
Ale nie byle jaki. I żeby tani był i super i najpiękniejszy jednocześnie...
Biłam się z myślami przez dwa miesiące. Szukałam, wybierałam porównywałam oferty...
Myślałam o tańszym nowym, z gwarancją i o droższym nowym, na który szkoda mi było pieniędzy, i o używanych, których się obawiałam...
I tak mi nie pasowało, i inaczej...
A z każdej opcji zostawał mi w przyszłości gracik, z którego do końca nie będę zadowolona.
Jeden już taki gracik stoi w rowerowni...
Stoi?
Stoi!

Wzięłam narzędzia, przywlokłam rower do pokoju i zaczęłam kombinować.
Przerwę w rozkręcaniu roweru zrobiłam tylko na małe zakupy w sklepie z narzędziami ....
Jeszcze rok temu nie umiałam zrobić małego serwisu w rowerze syna, a teraz...
Wymiana klocków hamulcowych, wymiana dętki, opon, malowanie ramy, naprawa światełek itp, itd...
Czyszczenie, regulacja, oliwienia....
Rozkręciłam, pomalowałam, ale jak to skręcić?
Zajęło mi to w całości cztery dni, włącznie z oczekiwaniem na przesyłkę z allegro.
W ostatnim etapie przydreptał szwagier zaniepokojony moim waleniem, podczas skuwania ogniwa łańcucha... pomógł. Potem przyszedł mój brat - też pomógł, założyć prawidłowo przerzutki tylne - i wyregulować je.
Już odbyłam jazdę próbną ale kilka detali zostało jeszcze do dopracowania.


dwa dni później...